Chciałem wyjaśnić w jaki sposób doszło do tego, iż w wyborach samorządowych w 2018 roku nie udało mi się ponownie zostać wybranym radnym Rady Miasta Poznania, bowiem obawiam się, iż odnośnie tej okoliczności może u niektórych osób panować błędne mniemanie.
Uważam, że na podstawie statystyk można powiedzieć o mnie, iż byłem najbardziej pracowitym poznańskim radnym miejskim kadencji samorządowej 2014-2018. To przede wszystkim dlatego, pomimo występowania też różnych nieuczciwych relacji prasowych na mój temat, w wyborach do Rady Miasta Poznania w 2018 r. otrzymałem 2.494 głosów, co było wzrostem poparcia o 115% w porównaniu do mego wyniku w 2014 r., kiedy otrzymałem 1.158 głosów. Niniejszym dziękuję wszystkim Poznaniakom, którzy docenili moją ciężką pracę dla nich.
Natomiast, mandatu nie otrzymałem, bowiem poznańscy posłowie PiS w taki sposób ustawili listę wyborczą do Rady Miasta Poznania w moim okręgu wyborczym, by nie udało mi się uzyskać reelekcji. W pierwszej kolejności, pomimo całego ogromnego wysiłku, który wykonałem jako radny miejski, zostało mi dane, tak samo, jak w wyborach w 2014 r., dopiero 3-cie miejsce na liście wyborczej. Po drugie, na pierwszym miejscu listy został obsadzony mężczyzna w podobnym wieku do mnie, co było mechanizmem marketingu politycznego mającego odebrać mi część głosów wyborców, która zamiast przypaść mnie miała zostać oddana na lidera listy. Te jednak zabiegi nie okazały się w pełni skuteczne – ostatecznie w wyborach udało mi się zdobyć wynik wyższy niż lider listy.
Ze względu na możliwość właśnie takiego ułożenia się wyników, abym nie zdobył ponownie mandatu, poznańscy posłowie PiS zrobili coś szczególnego: z listy wyborczej swej własnej formacji politycznej wyrzucili w moim okręgu wyborczym związanych z Prawem i Sprawiedliwością znanych działaczy lokalnych. W efekcie liście zabrakło 242 głosów do zdobycia drugiego mandatu, który by przypadł mojej osobie (zarazem oznaczało to utratę dotychczasowego, drugiego mandatu PiS w moim okręgu wyborczym). Do tych działaczy lokalnych należały cztery osoby, znane w swych osiedlach samorządowych (jednostkach pomocniczych Poznania), wchodzących w skład mojego okręgu wyborczego. Dwiema pierwszymi osobami byli Przewodnicząca Rady oraz Przewodniczący Zarządu z Osiedla, dla którego w czasach rządów PiS, zostało zorganizowane centralne dofinansowanie dwóch dużych inwestycji infrastrukturalnych, o co obydwoje zabiegali. Trzecią osobą był Przewodniczący Zarządu innego Osiedla na terenie którego znajdował się nieużywany kompleks nieruchomości będący własnością Państwa, który został dzięki decyzjom centralnym przekazany na własność Miasta Poznania, o co ten Przewodniczący zabiegał. Czwartą osobą był znany na jeszcze innym Osiedlu społecznik zajmujący się ochroną przyrody, który w czasie rządów PiS uzyskał istotne kierownicze stanowisko w zakresie ochrony przyrody w jednej z instytucji państwowych. Wszystkie te cztery osoby miały kontakt z osobami z poznańskiego PiS oraz uczestniczyły w różnych spotkaniach organizowanych przez przedstawicieli poznańskiego PiS. Ale przede wszystkim, wszystkie te osoby mogły czuć się dłużnikami politycznymi Prawa i Sprawiedliwości. Ze względu na ich rozpoznawalność w swych osiedlach ich start z listy wyborczej PiS sumarycznie przyniósłby w moim okręgu wyborczym znacznie więcej niż brakujące do drugiego mandatu 242 głosy. To co było wyjątkowego w działaniach poznańskich posłów PiS to to, że działając w taki sposób powodowali, że ich własna partia traciła mandat w danym okręgu wyborczym. Trudno to oceniać inaczej niż działanie na szkodę swojej własnej formacji politycznej.
To działanie wpisywało się w wieloletnie działania poznańskich posłów PiS, które przełożyły się na wyniki PiS w wyborach do Rady Miasta Poznania. Sama Rada Miasta Poznania jako całość liczyła: po wyborach w 2014 r. – 37 radnych, w 2018 r. – 34 radnych (zmniejszenie liczby mieszkańców), w 2024 r. – 34 radnych. Analogicznie, w tych trzech kolejnych wyborach PiS w skali kraju zyskiwał (wyniki z sejmików to odpowiednio: 26,89%, 34,13% i 34,27%), ale w poznańskiej Radzie Miasta tracił (ilość wybranych radnych PiS to odpowiednio: 12, 9 i 6). Dokonując odpowiednich przeliczeń, oznacza to, że procent radnych PiS w całej Radzie Miasta Poznania sukcesywnie malał (odpowiednio: 32% [12/37], 26% [9/34] i 17% [6/34] ), sukcesywnie malała proporcja poznańskich wyników wyborczych PiS do wyników ogólnopolskich PiS (odpowiednio: 1,19 [0,32/0,2689], 0,76 [0,26/0,3413] i 0,49 [0,17/0,3427] ), by wreszcie samo zmniejszenie procentowe względem wyniku z 2014 roku, w 2018 r. wyniosło 36% (1 – 0,76/1,19), a w 2024 r. aż 59% (1 – 0,49/1,19).
Za powyższe wyniki wyborów szczególnie odpowiedzialni są – jako de facto kierujący poznańskimi strukturami partyjnymi, tworzącymi rajcowskie listy wyborcze i nadzorującymi działania radnych miejskich – poznańscy posłowie PiS. Tym samym działania podjęte przeciw mojej osobie przez poznańskich posłów PiS, konsekwentnie wpisywały się w ogół ich destrukcyjnych działań, prowadzących do politycznego wyniszczenia poznańskiej prawicy. Skala utraty w Poznaniu poparcia dla prawicy w wyborach do Rady Miasta w okresie 10 lat aż o 60% w porównaniu do poziomu poparcia ogólnopolskiego, jest wręcz nieprawdopodobna.
Na koniec wskazuję, iż celowo nie wymieniam nazwisk, by nie tworzyć atmosfery personalnego konfliktu, ale osoby zorientowane w realiach poznańskiego świata polityki nie będą miały problemu, by połączyć kropki i otrzymany obraz móc zweryfikować pod względem faktograficznym. Niniejszy tekst nie ma nikogo urazić – służy wyłącznie wyjaśnieniu, jak rzeczy miały się w rzeczywistości.